Nie mogłam przejść obojętnie obok najnowszej książki V.C. Andrews, zważywszy na fakt, że bardzo lubię serię Kwiaty na poddaszu i Rodzina Casteel. Z niecierpliwością doczekałam premiery i pogrążyłam się w lekturze, licząc na emocje znane mi z powyższych książek. Mroczny klimat, tajemnica, wyraziści bohaterowie, demoniczny czarny charakter, nieoczekiwane koleje losu - do tego przyzwyczaiły mnie poprzednie sagi Andrews. Cóż...
Fabuła tej książki opiera się na czytaniu pamiętnika i odkrywaniu losów uwięzionych przed laty dzieci. Z przykrością stwierdzam, że Pamiętnik Christophera to tak zwany odgrzewany kotlet. Jest to powtórzenie części pierwszego tomu Kwiatów na poddaszu - z perspektywy Christophera.
To niesamowicie irytująca książka, ze względu na powtórzenie dobrze znanej historii, ale też z uwagi na styl autora pamiętnika: zbyt górnolotny jak na trzynastolatka.
Szkoda czasu na lekturę. Nie widzę sensu wydawania takich książek. To pierwszy tom nowej sagi; na tym etapie kończę przygodę z wynaturzeniami Christophera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz