sobota, 5 grudnia 2015

KRONIKI KRWI Richelle Mead

Kroniki krwi przeczytałam w ramach bookathonowego wyzwania "książka, którą wybrała inna osoba". Autorka Richelle Mead znana jest ze swojej sagi zatytułowanej Akademia wampirów. Moja znajomość z wampirami zakończyła się po krótkim epizodzie z powieściami Anne Rice, potem poznałam Edwarda i jego świtę ze Zmierzchu i na tym koniec. Jak wypadła konfrontacja z Kronikami krwi?

Główną bohaterką jest Sydney należąca do tajnej organizacji alchemików. Ich rola polega na ochronie świata ludzi przed magią i działaniem ponadnaturalnych istot, np. wampirów czy strzyg. Na pierwszy rzut oka Sydney jest zwykłą dziewczyną, jednak wyróżnia ją złoty tatuaż w kształcie lilii na policzku - symbol alchemików. 
Sydney nie cieszy się zaufaniem swojej organizacji - wszystko przez to, że pomogła uciec Rose Hathaway, oskarżonej o królobójstwo. W obliczu nowego zadania Sydney ma szansę się zrehabilitować. Dziewczyna udaje się do Palm Springs celem ochrony morojskiej księżniczki Jill Dragomir, której zagrażają zamachowcy - sprawa ma podłoże polityczne. Bohaterki udają uczennice tamtejszej szkoły, Sydney z łatwością odnajduje się w nowej rzeczywistości. Odkrywa nielegalne interesy i zamieszane w to osoby. Jill natomiast cierpi z powodu upałów, światło słoneczne dotkliwie ją męczy i osłabia organizm. Wzbudza zainteresowanie swoją nadmiernie jasną karnacją i wysoką, smukłą sylwetką. Nie potrafi zaskarbić sobie łask nowego towarzystwa.

Lektura tej powieści była dla mnie męczarnią. Książka wynudziła mnie totalnie. Przez pierwsze 100 stron nic się nie dzieje. Dalej akcja także nie porywa swoją wartkością. Niby coś się dzieje, przy końcu zostaje obnażona postać zdrajcy, ale to nie to...

Czytanie utrudniały mi niezrozumiałe pojęcia takie jak moroje czy dampiry. Było to na tyle irytujące, że zasięgnęłam wiedzy u źródła, a mianowicie u osoby która mi poleciła tę książkę. 

Lekturę uważam za stratę czasu, przeczytałam tylko ze względu na wyzwanie. Na szczęście czyta się w tempie błyskawicznym. Lubię fantastykę, ale to nie mój rewir. 

Męscy bohaterowie zlewają się w tej książce w jedną plamę, nie wyróżniają się kompletnie niczym, są mdli i bez charakteru. Podobnie postać Jill. Nieco lepiej z Sydney, może przez to, że wokół jej postaci skupia się akcja. Zwróciłam uwagę na jej sumienność, wierność alchemikom i uczciwość.

Nigdy więcej wampirów, dampirów, mojorów i wampiropodobnych tworów...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz także:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...