Przed lekturą książki Małe życie naczytałam się wielu pozytywnych opinii obfitujących w takie epitety jak: wspaniała, przerażająca, cudowna książka, a nawet arcydzieło. Fabuła nie zaciekawiła mnie szczególnie, mimo to, postanowiłam sprawdzić, czy moje odczucia będą tożsame z powyższymi. Przystąpiłam do lektury ponad 800-stronnicowego monumentu jako tabula rasa - nie oczekiwałam, że powieść mnie zachwyci/porwie/oszołomi.
Przez 40 lat - tyle trwa czas akcji - obserwujemy codzienne życie bohaterów, ich drogę zawodową, związki, porażki i wzloty.
Autorka kreśli rysy postaci, zdradzając czytelnikowi co nieco z ich przeszłości, ukazuje ich bliskich i pochodzenie. Po kolei poznajemy trochę faktów z życia czwórki przyjaciół, aż w pewnym momencie następuje skupienie uwagi na Judzie St. Francis. To na nim koncentruje się zdecydowana część powieści.
Ile wiemy o drugim człowieku? Ile wiedzą o sobie bliscy przyjaciele? Skryty Jude wzbudza ciekawość, a zarazem irytację - nigdy nie opowiada o sobie. Kiedy padają pytania o przeszłość, wycofuje się i zamyka w sobie. Co go spotkało?
Pisarka stopniowo dawkuje czytelnikom skrawki z życia Jude'a. Bez patosu i górnolotnych słów opisuje traumatyczne przeżycia z dzieciństwa bohatera. Taka forma opisu paradoksalnie jest bardziej wstrząsająca niż rozwlekłe opisy przeżyć wewnętrznych. Bez zbędnych słów uderza w czytelnika ogromem cierpienia dziecka, młodego chłopca i wreszcie dorosłego mężczyzny. Autorka obnaża sekrety młodego prawnika, porażając brutalnością jego przeżyć i sposobem radzenia sobie z traumą.Samotność i wewnętrzny smutek postaci zostały tu mocno zaznaczone. Okazuje się, że nie zawsze miłość wszystkiemu zaradzi, wszystko zwycięża i przetrzyma... Czasem to za mało.
Małe życie ukazuje 40 lat z życia bohaterów, ich wzajemne relacje i zmiany w tych relacjach. To nie jest książka, którą czyta się z wielkim pędem. Wymaga uwagi i podążania tropem postaci krok w krok. Przyznam, iż na początku trudno mi było przebrnąć przez pierwsze 100 stron, styl pisarki wydawał mi się wręcz męczący i ciężkostrawny. Za to kiedy akcja skupiła się na życiu Jude'a - nie mogłam odłożyć książki choć na chwilę, a przynajmniej było mi trudno:)
To monumentalne studium cierpienia, przyjaźni i miłości przedstawia historię naznaczoną okrucieństwem i samotnością. Ile jest w stanie znieść dziecko, młody chłopak, dorosły mężczyzna? Czy można sobie w jakikolwiek sposób z tym poradzić? O tym między innymi traktuje Małe życie.
Lektura wstrząsnęła mną i pozostawiła w głębokim smutku. To jedna z tych książek, których nie sposób ot tak, odłożyć na półkę i zacząć czytać coś nowego. Wielka powieść, wielka literatura. Jakkolwiek patetycznie to brzmi, z pewnością nigdy nie zapomnę Małego życia i emocji, jakie mi towarzyszyły podczas czytania.